Twórczość Chopina
LEOPOLD STAFF w wierszu Nonsens napisał:
Nigdy czarowniejszą pieśnią
Nie kusiła Odysa syrena…
Gdyby fiołki i konwalie
Zamiast pachnąć grać umiały,
Byłaby to muzyka Chopina.
Był cudownym dzieckiem. Na salonach nazywano go „Małym Mozartem”. Nic w tym dziwnego, jako dziecko Chopin nie tylko wspaniale grał na fortepianie, ale także komponował. Pierwszy utwór – polonez B-dur – pochodzi już z 1817 roku, Fryderyk miał wówczas zaledwie 7 lat.
Kolejni nauczyciele podkreślali jego wybitny talent. Czech – Wojciech Żywny już po pięciu latach nauki powiedział: „Uczeń przerósł Mistrza”. Józef Elsner zaś, nauczyciel Szkoły Głównej Muzyki, na świadectwie Fryderyka napisał: „Szczególna zdolność – geniusz muzyczny”.
W twórczości Chopina szczególnie widoczne są wpływy polskiej muzyki ludowej. W młodości często przebywał na wsi w Szafarni, Sannikach, Lipnie, Poturzynie, Nieszawie, Strzyżewie i Antoninie. Właśnie tam słuchał muzyki i podpatrywał obyczaje ludowe. Szczególnej wartości nabrały ta muzyczne wspomnienia, gdy Chopin, wyjechawszy z ojczyzny w listopadzie 1830 roku, znalazł się na obczyźnie. Nigdy już miał nie wrócić do kraju. A tęsknił ogromnie. Poza wspomnianymi już mazurkami, wśród jego dzieł wiele jest polonezów, walców, etiud, preludiów, sonat i nokturnów. A w każdym niemal utworze pobrzmiewają echa zasłyszanych w dzieciństwie polskich pieśni i tańców ludowych. Słuchali muzyki Fryderyka Chopina wielcy ówczesnego świata. I choć Polski nie było na mapach Europy, obcowali z polskością, słyszeli ją w każdej kompozycji, w każdej nucie.
Współczesny Chopinowi kompozytor Robert Schumann w 1836 roku na łamach „Neue Zeitschrift für Musik” napisał: Gdyby potężny samowładny monarcha z północy wiedział, jak niebezpieczny wróg grozi mu w dziełach Chopina, w prostych melodiach jego mazurków, zabroniłby tej muzyki. Dzieła Chopina to armaty ukryte w kwiatach.
I stało się tak, że po dziś dzień muzyka Fryderyka sławi imię naszej ojczyzny na całym świecie, o czym świadczy choćby popularność Konkursu Chopinowskiego.
Zaprezentujemy dziś państwu widowisko pt. „Dzień dobry, panie Chopinie”’ w którym wykorzystano m.in. Scherzo h–moll i Preludium Deszczowe (Des–dur). O tych właśnie utworach chciałabym Państwu trochę opowiedzieć.
Rękopis Scherza h–moll się nie zachował. W listach o dacie i okolicznościach powstania utworu także nie ma śladu. Wiadomo jedynie, że w roku 1833 Scherzo już istniało, a w lutym roku 1835 ukazało się drukiem w oficynie Schlesingera w Paryżu.
Tak więc moment powstania utworu pozostanie tajemnicą. Tradycja zrodzona w kręgu rodzinno–przyjacielskim i utrwalona przez pierwszych monografistów łączy Scherzo nie z Paryżem, a z Wiedniem. Tam Chopin spędził pierwsze święta Bożego Narodzenia z dala od domu, w rozdarciu, w najwyższym niepokoju o bliskich i o losy wydarzeń rozgrywających się w kraju, trwało wszak powstanie listopadowe.
W wiedeńskich listach z tego czasu pewne motywy wracają obsesyjnie: „Przeklinam chwilę wyjazdu… W salonie udaję spokojnego, a wróciwszy piorunuję na fortepianie… Wracam, gram, płaczę, śmieję się, idę spać, gaszę świecę i śnicie mi się zawsze… Wszystko, com dotychczas widział za granicą, zdaje mi się (…) nieznośne i tylko mi wzdychać każe do domu, do tych błogich chwil, których cenić nie umiałem…”
Trudno o większą zgodność emocji zawierzonej listom – z ekspresją utworu, o którym mowa. Chopin nazwał je scherzem. Dzisiaj nie dziwimy się temu. Od chwili gdy zaistniały cztery jego utwory tą nazwą obdarzone, trudno nam wyobrazić sobie scherzo, które miałoby charakter odmienny. Ale wówczas? Scherzo znaczyło żart. Miało śmieszyć i bawić, wprawiać w dobry humor. W symfonii i sonacie odziedziczyło miejsce po menuecie.
Scherzo h–moll to muzyka, której charakter określił Chopin – na sposób eufemistyczny – słowami presto con fuoco: szybko i z ogniem. Jest dziwna i dzika. Przebiega wzdłuż i wszerz klawiatury, niepohamowana, jakby niezestrojona ze sobą. Nagle następuje powstrzymanie szaleńczego biegu. Muzyka cichnie w oczekiwaniu i zostajemy objęci niepowtarzalną i niezapomnianą aurą kolędy – jak głosem z innego świata. Kolędowa kołysanka, Lulajże Jezuniu, została siłą wspomnienia przywołana w głębokiej ciszy i wyśpiewana z najwyższą prostotą. Kolęda powtarza się jeszcze parokrotnie. Za szóstym razem zostaje brutalnie przerwana powrotem do rzeczywistości
Preludium piętnaste, Des–dur, jedno z najsłynniejszych, skomponował Chopin w 1838 r., gdy wspólnie z George Sand dla podratowania zdrowia wyjechał na Majorkę. Jednak okazało się, że tamtejszy klimat nie służy Fryderykowi. Bez przerwy padał deszcz, a wilgotne powietrze wywołało nawrót choroby.
We wspomnieniach George Sand trafić można na opis dotyczący genezy preludium skomponowanego, jej zdaniem, w owej deszczowej aurze, która tak bardzo dała się we znaki mieszkańcom opuszczonego klasztoru. Muzyka preludium wywołała u pani Sand dźwiękonaśladowcze skojarzenie i z tym odczuciem się Chopinowi zdradziła. Nie zyskała jego aprobaty. Gdy prosiła – jak sama pisze – „by posłuchał szmeru kropli spadających rzeczywiście na dach, zaprzeczył, jakoby je słyszał”. I – jak uczciwie relacjonuje dalej pisarka – pogniewał się nawet o to, co nazwała harmonią naśladowczą. Protestował z całych sił przeciw dziecinadzie owych wyobrażeń o naśladowaniu tego, co się słyszy. „I miał rację” – dodała. Jednak by rzecz nieco skomplikować, warto przypomnieć, że parę lat później – jak świadczą o tym nuty jednej z uczennic, dookreślone ręką Chopina – sam nazwał Preludium piętnaste (Des–dur) – „deszczowym”.
Mamy nadzieję, że spodoba się Państwu występ, który wspólnie z naszymi młodymi naśladowcami Chopina przygotowaliśmy. Mówię – naśladowcami, bowiem kimże są uczniowie szkoły noszącej imię tego kompozytora? Każdy z tych małych artystów obdarzony jest wielkim talentem, który dziś pragnie nam zaprezentować.
Życzymy Państwu miłego odbioru. Zapraszamy!