Skoro słowa i poezja potrafią naśladować dźwięki, to tym bardziej może tego dokonać muzyka klasyczna. Znamy oklepane kawałki, coś z Chopina, coś z Czajkowskiego, Mozarta i „Ta-ta-ta taaaa” Beethovena, czyli słynny, wpadający w ucho początek V symfonii c-moll op. 67. Ostatnio reklamy telewizyjne wykorzystują urywki oper, na przykład Duet kwiatów z Lakmé Léo Delibesa. Ja jednak chciałbym zachęcić Was do posłuchania, być może znanych, okruchów muzycznych, w których dźwięki naśladują odgłosy miasta, zwierząt lub zjawisk przyrody.
Usiądźcie wygodnie, wyciszcie się i posłuchajcie. Rozpoznajecie tego małego skrzydlatego przyjaciela? Najpierw w wersji z orkiestrą, a później sama wiolonczela z fortepianem:
Co to za owad? Już wiecie? Uczniowie szkoły muzycznej – ciiiiiiiichooooooo szaaaa, nikomu nie mówcie!
Oto kolejny utwór – muzyka nie naśladuje tu owadów, lecz odgłosy dość niebezpiecznego zjawiska atmosferycznego. Obserwujcie uważnie orkiestrę, a zwłaszcza pana stojącego przy kotłach – odpowiedź nasunie się sama:
Co to za zwierzę? Bardzo lubi składy porcelany oraz deptać niektórym ludziom uszy 😉
Co to za ptak? Lubi wodę, wzbudza zachwyt…
A ten ptak?
A tutaj – jakie ptaki się spotkały?
Oto kolejny okruch – muzyka naśladuje dźwięki miasta, ulicy, klaksonów samochodów:
Właśnie w ten sposób muzyka naśladuje świat przyrody i człowieka, naśladuje życie, sama będąc życiem!
Mam nadzieję, że spodobała się Wam ta podróż. Z racji tego, iż mamy już jesień, czas refleksji, podaję utwór, który bardzo mi się podoba. Wprawdzie nie naśladuje on żadnego dźwięku natury, jednak dobrze oddaje noc i światło księżyca:
Na koniec przenieśmy się do tajemniczego ogrodu podczas deszczu: