Jeśli jeszcze ktoś zadaje sobie pytanie, po co czytać mity greckie lub Biblię – odpowiadamy: chociażby po to, by świadomie odbierać dzieła kultury, które wciąż opierają się na tych dwóch filarach europejskiej tożsamości.
Neo, czyli postać do złudzenia przypominająca Chrystusa, agent Smith, czyli diabeł, Morfeusz, Trinity, Syjon, Wyrocznia, w końcu Matrix, a więc macierz. Nazwy znane każdemu Europejczykowi.
Prawie dwadzieścia osób zgromadzonych w sali poznało związki tego sensacyjnego i filozoficznego jednocześnie obrazu z poglądami jednego z dwóch wielkich filozofów starożytności – Platona. Uważał on, że nasz świat to świat cieni, ten prawdziwy to świat idei, niedostępny, ukryty. Podobieństwa z historią Thomasa Andersona/Neo są oczywiste. Dzięki Morfeuszowi odkrywa on, że jesteśmy bateriami zasilającymi maszyny, które zwyciężyły wojnę z ludźmi. Świat, jego kolor, smaki, zapachy, to tylko program komputerowy.
To naturalnie fikcja, jednak miło nam się oglądało ten film, wszystko dzięki wyszukanym efektom specjalnym.