Hm, cóż możemy napisać? Nie chcemy Wam zdradzać szczegółów. Zapiszemy jedynie tyle, że nie kończy się on zbyt optymistycznie. Happy end okupiony jest przeogromnym poświęceniem. Największe wrażenie zrobiła na nas scena, w której w ciemnym korytarzu najpierw słychać oddech Vadera, a potem pojawia się on sam, oświetlony swoim czerwonym mieczem.
Polecamy wszystkim ten film, zmusza do myślenia, nie jest tylko i wyłącznie kolejną produkcją dotyczącą „Gwiezdnych wojen”, która ma zarobić pieniądze.